Polski | O mnie i moim projekcie



Tereza „Teri“ Čechurová

Znana również jako mama dwóch niesamowitych chłopców, opiekunka gigantycznej kotki, zapalona złota rączka oraz świetna szefowa. A od niedawna także malarka…


Po prawie 20 latach spędzonych w korporacyjnym kieracie moje życie obrało inny kierunek. Motorem zmian był wypadek samochodowy, w którym w październiku 2023 r. ucierpieli moi synowie. Z poważnymi obrażeniami obydwaj trafili do szpitala, starszy wylądował nawet na oddziale intensywnej terapii. Wobec walki o jego życie mój świat się zatrzymał, a wszelkie na pozór ważne wartości i rzeczy zmyła fala strachu. Potem były dwa tygodnie w szpitalu, tygodnie rehabilitacji w domu, zamartwianie się o synka, który nie mógł nawet zrobić kilku kroków. I jeszcze wizyty u lekarzy, później nadrabianie zaległości w szkole… Wszystko się udało i obaj moi synowie mają się już dobrze!

Ale to nie koniec kłopotów. Jak już wróciłam do biura, długo w nim nie zostałam i zgodziłam się na odejście z firmy… Krótko po tym, ponownie dała o sobie znać choroba oczu – grozi mi utrata wzroku w lewym oku. Przede mną nowa bitwa do wygrania…


Jestem pewna, że nigdy nie zapomnę tej ostrej pobudki, kiedy to dowiedziałam się, że chłopcy mieli wypadek.  Ta wiadomość zwaliła mnie z nóg, osunęłam się na dno – tak głęboko, że przez chwilę nie widziałam nic wokół siebie. Jedynym wyjściem było przejście na tryb przetrwania, bez czasu na myślenie. Po tylu latach pracy, podczas których ciągle robiłam trzy rzeczy na raz: odbywałam niezliczoną liczbę rozmów telefonicznych, spotkań osobistych i wideo oraz wysyłałam niezliczone mejle , nagle nastała CISZA. Telefon wydawał się mieć awarię. To było jak grom z jasnego nieba, po którym zostało tylko moje życie i ja, moja rodzina i ja… Mój zespół, który tworzyłam poprzez lata z myślą, że to będzie moja druga rodzina, został sam. I ja też. Nagle została tylko jedna rodzina i kilkoro przyjaciół, którzy – jak sądzę – zostaną ze mną na zawsze. Ale każdy koniec, to nowy początek!

Po niespodziewanym zakończeniu pracy miałam mnóstwo czasu. Jednak przyzwyczajenie to żelazna koszula, dlatego kryzys i depresję próbowałam zagłuszyć, przechodząc na jeszcze większą prędkość i zwiększając moc. Remont, lekcje jogi, porządki, martwienia się o chłopaków i lawina innych zajęć zagłuszały wołanie duszy, że CZAS ZWOLNIĆ! Ale moja nadpobudliwość nie pozwalała mi leżeć i nic nie robić – i tak zaczęłam malować. 

I w końcu zwolniłam. Powoli uczę się być tu i teraz, żyć życiem, a nie tylko poprzez nie pędzić. Są dni pełne inspiracji, tworzenia, a potem są takie, kiedy nawet nie dotykam się do farb. Po tylu latach na maksymalnych obrotach w każdych okolicznościach jest to wspaniała podróż, która pozwala poznać sekrety prawdziwego życia. Ten sekret to gra w karty z dziećmi, albo spontaniczna decyzja, że po obiedzie jedziemy na wycieczkę rowerową i wspólnie spędzimy wspaniałe popołudnie. 

Dziś otwierają się przede mną nowe ścieżki, wiem, że malarstwo pozostanie ze mną na każdej z nich. Tak jak głębokie zrozumienie życia i pokora wobec niego.


Mój projekt malarski polega na przekazywaniu emocji. Każdy z moich obrazów przedstawia coś, co się wydarzyło, co się dzieje lub coś, co utkwiło mi w pamięci w formie wewnętrznej fotografii. Marzę o tym, żeby znaleźć osobę, której tak bardzo spodoba się to, co maluję, że zechce kupić obraz i znaleźć dla niego miejsce na ścianie w swoim domu. Nowemu właścicielowi albo nowej właścicielce oferuję piękny egzemplarz, a sobie w zamian możliwość zakupu kilku nowych kolorów lub płótna za zarobione pieniądze.


Obrazy z duszą to coś więcej niż tylko malowanie na płótnie 


Galerię moich obrazów znajdziesz pod linkiem tutaj.